piątek, 3 grudnia 2021

 

W miniony wtorek, w godzinach popołudniowych w naszym Muzeum odbyło się spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki, który działa przy Miejskiej Bibliotece Publicznej w Sandomierzu.

 Tematem spotkania była książka R. M. Edsela "Obrońcy skarbów" o grabieży dzieł sztuki dokonywanych przez Niemców w czasie II wojny światowej. Dr Urszula Stępień - kustosz Muzeum przybliżyła obecnym sandomierskie wątki historyczne związane z fabułą książki.

W sierpniu 1939 roku, w obliczu zbliżającej się wojny, w kościele Mariackim w Krakowie rozpoczęto demontaż ołtarza Wita Stwosza, na który składało się ponad tysiąc części. Wyjęte z ołtarza rzeźby i płaskorzeźby zostały zapakowane do 30 specjalnie wykonanych w tym celu skrzyń oraz pięciu dużych paczek tekturowych. Największe skrzynie zaplanowano ukryć w Sandomierzu. Pozostałe części ołtarza podzielono na trzy grupy i ukryto w różnych miejscach w Krakowie.

Transportem skrzyń z Krakowa do Sandomierza kierował dr Karol Estreicher jun. (1906-1984), krakowski uczony, wówczas starszy asystent w Zakładzie Historii Sztuki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Karol Estreicher bywał w Sandomierzu, gdzie w latach 1936-1937 urządzał Muzeum Diecezjalne w obecnej siedzibie w Domu Długosza. 

W nocy z 28 na 29 sierpnia 1939 r. z Krakowa do Sandomierza wypłynęły Wisłą galary ciągnione przez holowniki, na które załadowano 30 skrzyń. 

Galary dotarły do Sandomierza w dniu 1 września rano. Przy transporcie skrzyń znad Wisły pomagali więźniowie z sandomierskiego zamku. Biskup Jan Kanty Lorek, administrator apostolski Diecezji Sandomierskiej, podjął decyzję, że największe skrzynie o wadze ok. 800 kg każda,  w których znajdowały się rzeźby, zostaną ukryte w przedsionku Katedry, a skrzynie z płaskorzeźbami w gmachu Seminarium Duchownego.  Tymczasem w Krakowie Niemcy rozpoczęli poszukiwania ołtarza Wita Stwosza. Skrzynie z rzeźbami Wita Stwosza były przechowywane w Sandomierzu do 5 października 1939 r., kiedy to pod nadzorem SS-Untersturmführera Petera Paulsena, niegdyś docenta prehistorii Uniwersytetu w Berlinie wywiezione zostały do Krakowa w dwóch transportach.  Następnie dzieło Wita Stwosza trafiło do Reichsbanku w Berlinie, a wreszcie do Norymbergii, gdzie ołtarz został ukryty w schronie przeciwlotniczym pod górą zamkową. 

W księdze gości Muzeum Diecezjalnego znajduje się wpis w języku niemieckim, złożony 8 października 1939 roku.: „Po zajęciu Sandomierza, nazywani na całym świecie barbarzyńcami, odwiedzili stare muzeum, tym razem jako przyjaciele sztuki”. 

Na  przełomie 1939 i 1940 roku, Niemcy wywieźli z Sandomierza trzy cenne dzieła sztuki: z kapitularza katedry Relikwiarz drzewa Krzyża Świętego, ofiarowany przez króla Władysława Jagiełłę (same relikwie pozostawiając na miejscu), z Muzeum Diecezjalnego  obraz Łukasza Cranacha Starszego Matka Boża z Dzieciątkiem i św. Katarzyną Aleksandryjską do prywatnych zbiorów Hansa Franka,  z pałacu biskupów sandomierskich obraz Pokłon Trzech Króli.  W czasie wojny Niemcy zamknęli Muzeum Diecezjalne i zabrali klucze, przerwa ta miała miej mniej więcej od 30 września 1941 roku do 5 listopada 1944 roku. Dzieła te stały się celem „wizyty” w Sandomierzu ekspertów tzw. Grupy Południowej, działającej w ramach urzędu Specjalnego Komisarza ds. Zabezpieczenia Dzieł Sztuki na Wschodnich Terenach Okupowanych. 


Obraz Cranacha i Relikwiarz drzewa Krzyża Świętego został zinwentaryzowany, sfotografowany i włączony do katalogu prezentującego najcenniejsze dzieła sztuki „zabezpieczone” na terenie okupowanej Polski – „Sichergestellte Kunstwerke im General Gouvernement”. 

W 1944 roku – na mocy decyzji Hansa Franka – sandomierski obraz Cranacha wpisano na listę dóbr kultury, które miały być „ewakuowane” do miejscowości Sichów (Seichau) na Dolnym Śląsku. Następnie wraz z innymi dziełami sztuki obraz przewieziono do majątku w Morawie (Muhrau). Tam odnalazł je i zabezpieczył – po tym jak Hans Frank wyjechał do Bawarii – prof. Günther Grundmann, pełniący funkcję konserwatora zabytków prowincji Dolnego Śląska. Dzieła sztuki zostały przetransportowane do Biblioteki Schaffgotschów w Cieplicach (Bad Warmbrunn). Ze względu na postępy wojsk radzieckich prof. Grundmann zdecydował się na opuszczenie Dolnego Śląska i wyjazd do Coburga w Bawarii. Starając się zabezpieczyć zabytki przed skutkami wojny, zabrał ze sobą część zbiorów zgromadzonych w Cieplicach. Wśród nich był również sandomierski obraz Cranacha. Po kapitulacji III Rzeszy prof. Grundmann przekazał dzieła sztuki wywiezione z Cieplic w ręce przedstawicieli amerykańskich władz okupacyjnych Niemiec. 

Wreszcie nadszedł dzień, na który Karol Estreicher czekał wiele lat. Jest 28 kwietnia 1946 r. Do lokomotywy pociągu stojącego na dworcu w Monachium podczepiono dwadzieścia siedem wagonów wypełnionych dziełami sztuki. W jednym z nich powracały cenne sandomierskie dzieła sztuki. W czterech wagonach znajdowały się rzeźby ołtarza Wita Stwosza. 

W aktach posiedzeń kapituły katedralnej z 15 kwietnia 1947 roku odnotowano, że do Sandomierza powróciły zrabowane dzieła sztuki odnalezione podczas rewindykacji polskich dzieł sztuki na terenach byłej III Rzeszy.

Z kart Dziennika Karola Estreichera dowiadujemy się, że po zakończeniu wojny powrócił do Sandomierza jeszcze jeden zabytek, o czym do tej pory nie było wiadomo. W dniu 18 marca 1946 roku K. Estreicher zapisał: „Dziś rano zawinięte w gobelin sandomierski, odnalazłem przypadkiem obrazy Canaletta. Komplet. Jakaż moja radość. Natychmiast nadaję depeszę do Warszawy. […] Już chciałem gobelin z Katedry Sandomierskiej odłożyć na bok jako mniej wartościowy (znałem go dobrze, przed wojną wziąłem go do Muzeum UJ do naprawy w Muzeum Przemysłowym) – widocznie Niemcy trafili na niego. Zwróciło moją uwagę, dlaczego tak mało wartościowy gobelin jest nawinięty na bęben? Rozpakowałem. Zaczęły chrzęścić obrazy Canaletta!”. 

Po wojnie nie ustały przyjazne relacje Karola Estreichera z sandomierskim muzeum. Świadczy o tym list z 1949 r., w którym ks. Edward Górski, kustosz muzeum napisał: „Jednocześnie mile dziękuję za pierwszy list skreślony po przerwie niemal 10 lat. Dużo w tym czasie zaszło zmian. Może nadarzy się jaka okoliczność do obszerniejszej gawędy. Należałoby odwiedzić Muzeum, wszak to umiłowane pieścidełko Pana Profesora. Szczęśliwie ocalało podczas wojny i frontu na Wiśle. Dzisiaj jest atrakcją dla zwiedzających Sandomierz”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz